„Co będzie dalej ? Zeman może utworzyć własny rząd albo zrobić premierem Babiša”
„Co bude dál? Zeman si může sestavit vlastní vládu nebo udělat premiéra z Babiše”
[Hospodarske Noviny, 2.05.]
W sytuacji rządowego kryzysu w Czechach kluczową postacią staje sie prezydent Miloš Zeman. Czeskie prawo daje cztery możliwości wyjścia z kryzysu (jak już wyśledzili dziennikarze).
1. Przyspieszone wybory
Mało prawdopodobny wariant, gdyż decyzję o rozwiązaniu parlamentu musiałoby poprzeć 3/5 deputowanych. Kadencja izby poselskiej kończy się już w październiku, więc taka decyzja musiałaby zapaść najpóźniej do lipca.
2. Rząd ekspertów z nominacji prezydenta
Co ciekawe, prezydent Zeman przećwiczył już taki krok w 2013, a techniczny rząd Jiřího Rusnoka wytrwał całe pół roku, i gdy nie uzyskał votum zaufania w parlamencie.
3. Premier Babiš jako kontratak Zemana
Nie jest tajemnicą, że prezydent Zeman i premier Sobotka za sobą nie przepadają (mimo że wywodzą się z jednej partii, socjal-demokratycznej ČSSD). Prezydent mógłby więc całkiem legalnie zagrac premierowi na nosie, mianując jego następcą… Andreja Babiša, sprawcę całego zamieszania. Byłoby to o tyle uzasadnione, że to właśnie ANO prowadzi w sondażach. Sam jednak Babiš nie chce sięgać po funkcję przed wyborami.
4. Rząd dotrwa do wyborów w stanie dymisji
Mniej prawdopodobny wariant, ale ciągle możliwy. „Zwiędły” rząd mógłby wegetować aż do października, byłby jednak słaby i targany konfliktem Sobotka – Babiš.
Opracował: Michał Wirtel
Źródło zdjęcia: commons.wikimedia.org / Autor: David Sedlecky
„Parlament pierwszy raz nazwał masakry w Armenii ludobójstwem”
„Poslanecká sněmovna poprvé označila masakry v Arménii za genocidu” [Lidove Noviny, 25.04.] Czeski parlament (a dokładnie izba niższa) pierwszy raz w historii określił turecką rzeź Ormian jako ludobójstwo. Politycy uczynili tak przy okazji uchwalenia noweli prawa o świętach państwowych – gdzie potępili ludobójstwo III Rzeszy na Żydach i Słowianach, oraz Imperium Ottomańskiego (sułtańskiej Turcji) na Ormianach. Czesi zdają sobie sprawę, że czeka ich krytyka ze strony Turków. Tym niemniej – jak zauważył Karel Schwarzenberg (były minister spraw zagranicznych) – ludobójstwo na Ormianach jest faktem, a prawdę czasami trzeba przypominać.
Już wcześniej zresztą prezydent Miloš Zeman nawał rzeź Ormian jednym z przykładów najgorszego barbarzyństwa w czasach nowożytnych. Rzeź Ormian miała miejsce w 1915-1917, a więc podczas wojny Turcji przeciw Rosji i Wielkiej Brytanii (Ormianie, jako najstarszy naród chrześcijański, uchodzili w islamskim imperium za „rosyjską V kolumnę”). Zginęło w niej ponad pół miliona Ormian (czasami pada nawet liczba 1.5 mln).
Republika Turecka (powstała w 1923 po upadku sułtana), po dziś dzień neguje ludobójstwo, tłumacząc masowe ofiary wybuchem wojny domowej.
„Ostatnia kopalnia uranu w Europie Środkowej kończy działalność. W Rožné wydobycie trwało od 1957”
„Poslední uranový důl ve střední Evropě končí. V Rožné se těžilo od roku 1957”
[Hospodarske Noviny, 27.04.]
W kopalni Rožná wyjechał na świat ostatni wagonik z urobkiem. W ten sposób skończyła się pewna epoka – za 70 lat po II wojnie światowej w czeskich kopalniach wydobyto ponad 110 tys. ton tego surowca. Dalsze wydobycie byłoby już nieopłacalne, stąd też czeski rząd zdecydował o jego zakończeniu.
Historia kopalni uranu w Czechosłowacji miała swoją czarną kartę – w stalinowskich latach 50. pracowało przy niej ok. 60 tys. więźniów politycznych, z czego blisko 5 tys. zginęło wskutek złych warunków pracy. Więźniowie stanowili ok. 1/3 uranowych górników, a najgorszą sławę miał obóz pracy Jáchymov. Po 1960 skończyła się praca więźniów, a górników przyciągały raczej dobre płace i przywileje socjalne. Cała produkcja aż do 1990 trafiała do ZSRR (uran jest surowcem do produkcji broni atomowej).
Głównymi światowymi producentami uranu (60 tys. ton za 2015) pozostają Kazachstan (39%), Kanada (22%) i Australia (9%).
„Drugoligowa Opava wygrała w Boleslavi i jest w finale krajowego pucharu”
„Druholigová Opava vyhrála i v Boleslavi a je ve finále domácího poháru”
Dużą niespodziankę przyniósł półfinał piłkarskiego Pucharu Czech. Czołowa drużyna I ligi – FK Mlada Boleslav – gościła u siebie II-ligowego średniaka z Opavy. Faworyt był tylko jeden (miejscowych w I-ligowej tabeli wyprzedza tylko wielka trójka, czyli Slavia, Sparta i Pilzno). Tymczasem to zespół ze śląskiego pogranicza cieszył się z awansu, sensacyjnie wygrywając 2:0.
To dopiero trzeci przypadek od 2000, żeby II-ligowiec doszedł do pucharowego finału. Mecz o puchar zostanie rozegrany 17.05. w Pradze, a rywalem Opavy będzie I-ligowy Zlin.
Opracował: Michał Wirtel
„Część azylantów umieścić na wsi”
Badacze migracji radzą, by niemieckie landy wykorzystały nakłady na mieszkania, by uchodźcy mogli osiedlać się na wsi. To odciążyłoby miasta. Podobnie w innych państwach Unii Europejskiej eksperci wprowadzają nowe rozwiązania.
Rada Ekspertów Niemieckich Fundacji ds. Migracji i Integracji (SVR) apeluje do UE, by wprowadziła jednolite standardy polityki imigranckiej. W opublikowanym we wtorek orzeczeniu opowiedziała się za lepszym rozdzieleniem odpowiedzialności w obrębie UE, powiększeniem obszaru wolności dla uchodźców oraz przyjęciem ujednoliconej listy krajów pochodzenia azylantów respektujących ich prawa obywatelskie.
„Dla nowego otwarcia polityki imigranckiej w UE potrzeba więcej Europy, a jednocześnie to musi być inna Europa” – mówi Thomas Bauer, przewodniczący Rady. UE stoi przed trudnym zadaniem, jakim jest poprawa polityki w stosunku do migrantów. SVR twierdzi, iż sednem nowej polityki musi być pośrednictwo w przekazywaniu wartości; o przybywających do Niemiec imigrantach jest wg Rady ciągle zbyt mało informacji. Przeprowadzone badania wyraźnie pokazują, że większość uchodźców przyznaje, że jest za demokracją, jednak często nie rozumieją do końca, na czym ona polega. Badacze sugerują, żeby wdrożyć zmiany kursu dla imigrantów: rozszerzyć go z 60 do 100 godzin, by lepiej wytłumaczyć określone pojęcia.
Największa część integracji musi jednak wyjść od nowoprzybyłych migrantów. Muszą się dokładnie zapoznać z podstawowymi wartościami i normami niemieckiego systemu prawnego. Udana integracja wymaga również przygotowania od społeczeństwa przyjmującego. Trzeba się skupić na pośredniczeniu, by dzisiejsi uchodźcy mogli stać się jutro współobywatelami, płacić składki i uczestniczyć w gospodarce.
Aby złagodzić postępujący trend osiedlania się uchodźców w dużych miastach, SVR radzi landom, by stworzyły nowe miejsca zamieszkania. To zadanie powinno się powierzyć terenom wiejskim oraz wyludniającym się. W ciągu trzech lat powinny one przejąć uchodźców, osiedlić na określonym terenie i sprawić, by poczuli się tam jak w domu. Badacze ostrzegają urzędy odpowiedzialne za szkolnictwo, aby dzieci uchodźców nie trafiały do szkół z dużą liczbą migrantów. Każde dziecko pochodzące z rodziny migrantów najpóźniej po 3 miesiącach od przyjazdu do Niemiec powinno zacząć chodzić do szkoły.
Według raportu problemów z asymilacją dzieci nie można zrzucać wyłącznie na samych imigrantów, tylko na słabych i niezamożnych uczniów, których to odsetek jest większy w szkołach, gdzie uczy się więcej dzieci uchodźców. Z powodu tego, że wielu młodych imigrantów jest zbyt starych, aby integrować się w szkołach, narzędziem do poprawy ich losu powinny być specjalistyczne szkoły zawodowe, które pozwolą poprawić uchodźcom jakość życia i zdobyć konkretne umiejętności, potrzebne na rynku pracy.
Koniec związków zawodowych
1 maja ruch robotniczy będzie demonstrować swoją jedność. Ostatnio wydaje się podzielony. Zatarcie granic między gwarantowaną prawnie autonomią układową a agresywnym lobbingiem stanie się początkiem końca.
Święto Pracy jest dniem, który skłania nas do refleksji na temat wspólnoty, reprezentacji i siły. Kto odpowiada za czyjne interesy? Kto organizuje świat pracy? Kto zapewnia świadczenia od państwa? I co będzie z taryfami płac oraz innymi kwestiami społecznymi będącymi archetypem wspólnego handlu po przezwyciężeniu walki klas, szczególnie w dobie komputeryzacji?
Niemieckie porozumienie związków zawodowych świadomie nie podnosi haseł nawołujących do większej solidarności i sprawiedliwości społecznej. Mottem tegorocznych uroczystości są słowa: „Jest nas wielu, jesteśmy jednością.” Czy słowo „my” oznacza tu otwartą grupę czy też tylko ruch rewolucyjny, nie jest jasne. Jednakże powstają naciski, by powstał pozaparlamentarny ośrodek nacisku na władze państwowe.
Takim ośrodkiem są od dawna niemieckie związki zawodowe. To one tworzą świat pracy, ustalają zasady (np. taryfy płac, układy zbiorowe), których żaden parlament nie odwołuje. Ostatnio jednak związki rozszerzają swój nacisk również na politykę, wywierając duży wpływ na programy partyjne. Zachowują się przy tym jak niepartyjny ruch mający na celu dobro wspólne.
Porządek prawny związków zawodowych stawia przed nimi również inne zadania, bardzo często negocjują oni z przedstawicielami pracodawców. W tym przypadku nie jest tak, że jedna strona ucieleśnia wspólne dobro, tylko obie strony dochodzą do akceptowalnego kompromisu. W dyskursie politycznym powoli się jednak o tym zapomina.
IG Metall zaprezentowało niedawno w Berlinie konferencję na temat „Polityka dla wszystkich”. Przysłało wiele materiałów poglądowych, tematem udało się zainteresować 680 tys. chętnych, przede wszystkim zatrudnionych w dużych przedsiębiorstwach branży metalurgicznej. Większość chce zwiększenia wydatków na zasiłki dla bezrobotnych oraz emerytury dla pracowników.
Poza zwróceniem uwagi polityków, konferencja miała na celu informacje oraz potencjalny werbunek nowych członków. Nie jest to zabronione, inne branże, takie jak farmaceutyczna czy tytoniowa również lobbują, by przypodobać się politykom.
Hasło „Jesteśmy jednością” staje w tym przypadku na głowie. Interesy metalowców, których roczna pensja wynosi 50000 EUR, nie są zgodne z interesami opiekunek w domach starców czy pracujących np. na pół etatu sprzedawczyń. Z kolei wyższy poziom emerytur pomoże doświadczonym pracownikom, zatrudnionym w pełnym wymiarze godzin.
Federacja Niemieckich Związków Zawodowych (DGB) twierdzi, że jednoczy swoich członków i walczy o wspólne cele. Jednak przenoszenie ich w stronę walki politycznej osłabia federację, na czym korzystają partie polityczne.
Niemieckie związki zawodowe muszą sobie odpowiedzieć przede wszystkim na pytanie: co zrobić, żeby 1 maja nie stały się dniem, w którym będzie się wspominać zlikwidowaną prawnie autonomię układową.
Ivanka Trump broni swego ojca
Córka prezydenta USA pokazała się publicznie w czasie wizyty w Berlinie. W czasie dyskusji z Angelą Merkel Ivanka Trump zapewniła, iż jej ojciec nie jest mizoginem.
Córka prezydenta USA, Ivanka Trump, opisuje swoją rolę polityczną jako jeszcze mało znaczącą, określa się jako nowicjuszka. „Jestem na początku, słucham i dużo się uczę” – stwierdziła we wtorek uczestnicząc w międzynarodowym szczycie nt. wzmocnienia pozycji kobiet „Women20 Summit” w Berlinie. Pytana o swoją pozycję pierwszej córki oraz asystentki prezydenya Donalda Trumpa powiedziała: „W tej roli jestem również całkiem nowa.”
Poza tym Ivanka Trump chroniła ojca przed zarzutami o nienawiść w stosunku do kobiet. W czasie walki wyborczej wiele kobiet obciążało Trumpa podobnymi twierdzeniami. W czasie spotkania W20, gdzie była obecna również kanclerz Angela Merkel, Ivanka wypowiedziała się na ten temat. Stwierdziła, że krytyka jest jej znana, aczkolwiek z osobistego doświadczenia jest w stanie powiedzieć, że jej ojciec jest gorącym orędownikiem wzmocnienia roli kobiet i rodzin. Celem jej wizyty jako asystentki prezydenta jest słuchanie, nauka oraz poszukiwanie rad, a po powrocie do USA całą zebraną wiedzę przekaże ojcu.
Opracował: Radosław Piech
Japończycy mieszkający w pobliżu amerykańskich baz wojskowych muszą zderzyć się ze smutną rzeczywistością: są na pierwszej linii frontu „sprzeczki” między Koreą Północną i Ameryką. Jeśli tylko Pyongyang zdecyduje się na atak, pozostanie im tylko kilka minut na schronienie się przed rakietami.
„To niemożliwe, nie ma szans na ucieczkę” – twierdzi Seijiro Kurosawa, 58-letni taksówkarz w mieście Fussa niedaleko Yokota Air Base w zachodnim Tokio – „Nie mamy bunkrów, schronień czy czegokolwiek w tym guście.” Jego korporacja niedawno poinstruowała kierowców, by w razie ataku zaparkowali natychmiast swoje samochody i uciekli. Tylko gdzie? „Jedyne co możemy, to wbiec do domu handlowego” – stwierdza.
Potencjalny atak rakietowy i co robić w jego wypadku, w ostatnich tygodniach zdominował telewizyjne talk-show, a także japońskie media w ogóle.Wszystko przez wzrostem ogólnegp napięcia w związku z ciągłymi testami rakietowymi Pyongyangu i pokazu sił ze strony Donalda Trumpa w postaci wysłania lotniskowca na pobliskie wody. Dodatkowo, japoński rząd podniósł poziom zagrożenia w Marcu w związku z twierdzeniem Północnej Korei, jakoby cztery rakiety które uderzyły kilkaset kilometrów od japońskiego wybrzeża miały de facto symulować atak nuklearny na amerykańskie bazy wojskowe.
„Co ma się stać, to się stanie” – mówi Jumpei Takemiya, właściciel zakładu szewskiego niedaleko Yokota Air Base. – „Pomyślmy o tym na spokojnie – czy Yokota naprawdę ma być pierwszym celem rakiet? Szczerze wątpię”. Pokazując widok z jego okna dodał: „Jak widać, ochrona wcale nie została wzmocniona, nie dzieje się tu też nic szczególnego”
W ostatnim czasie odnotowano spory wzrost liczby odwiedzających rządowe witryny organów zarządzania kryzysowego. Jeszcze w marcu była to liczba kilkudziesięciu tysięcy. W kwietniu były to już miliony. Powód? Dodanie na stronę instrukcji postępowania w przypadku ataku rakietowego. Wytyczne są dość proste: jeśli jesteś na zewnątrz, udaj się do wytrzymałego budynku lub do podziemi galerii handlowych. Jeśli nie jesteś w pobliżu takich miejsc, połóż się na ziemi i zakryj głowę. Z uwagi na możliwość ataku chemicznego, zaleca się by przykryć nos i usta ubraniem, a także zamknąć drzwi i okna.
Rozpoczęto również symulacje ataków rakietowych. Pierwsza z nich miała miejsce w marcu, w prefekturze Akita. Rząd szybko nakazał pozostałym 47 prefekturom by zrobiły podobne. Do tej pory tylko dwie z nich – Yamagata i Nagasaki – rozpoczęły nad nimi pracę.
Niektórzy jednak sądzą, że problem jest co najmniej rozdmuchany.
„[Północna Korea] jak zwykle tylko stroszy pióra, a strach przed rakietami jest niepotrzebnie podsycany przez TV” – twierdzi Hiroki Fujii. Akinori Otani – mieszkaniec Hamury niedaleko Yokota Air Base, bardziej martwi się natomiast o możliwe rozbicie się amerykańskiego samolotu w mieście.
W Iwakuni, w prefekturze Yamaguchi, gdzie znajduje się baza marines – mieszkańcy zaczęli pytać o plany w przypadku ataku, po tym jak ten teren został w telewizji określony jako możliwy cel. Jak mówi Yuji Yamaguchi – osoba odpowiedzialna za kwestie bezpieczeństwa – nie da się przewidzieć trajektorii lotu rakiety i wszcząć alarmu dopóki nie dotrze ona do Japonii, stąd rozrysowanie planu ewakuacji jest trudne.
Uważa się, że rakiety mogą trafić w Japonię po zaledwie 10 minutach od ich wystrzelenia z Północnej Korei.
Autor: 外人
Źródło: http://www.japantimes.co.jp/…/north-korean-missile-fears-m…/