W sobotę 8 września odbyła się konferencja „Państwo opiekuńcze a chrześcijaństwo” zorganizowana przez PAFERE. Jednym z panelistów obok dr Alejandro Chaufena, prof. Marka Chodakiewicza, prof. Michała Wojciechowskiego, prof. Witolda Kwaśnickiego, ks.prof. Pawła Bortkiewicza i Redaktora Stanisława Michalkiewicza był prezes Stowarzyszenia KoLiber Seweryn Szwarocki.
Zachęcamy do lektury relacji z konferencji jaka ukazała się w Naszym Dzienniku:
Nadopiekuńcze państwo okrada obywateli pod pretekstem dążenia do „sprawiedliwości społecznej”. Jej efekty to wygaszanie inicjatyw obywatelskich, dobroczynnych i krępowanie rodziny.
O ekonomicznych aspektach funkcjonowania państwa, jego „opiekuńczości” względem obywateli dyskutowano podczas konferencji „Państwo opiekuńcze a chrześcijaństwo” zorganizowanej przez Polsko-Amerykańską Fundację Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego (PAFERE). Patronat medialny nad imprezą sprawował „Nasz Dziennik”.
Jak wskazywali paneliści, rola państwa powinna być ograniczona do ochrony wolności obywateli. Każdy przejaw nadopiekuńczości oznacza przymus obywateli do zrezygnowania z części własnego dorobku na rzecz „dobroczynnego” państwa. Jego urzędnicy stają się zarządcami owych dóbr, a w praktyce koszty administracji nimi znacząco przewyższają wysokość udzielanej pomocy; nawet kilkadziesiąt procent pobranej przez państwo wartości dóbr.
Jak zauważył red. Stanisław Michalkiewicz, rezygnacja z nadopiekuńczości państwa nie jest tożsama z rezygnacją z podziału dochodu narodowego. Może on bowiem odbywać się bez udziału państwa, poprzez rynek.
– Jeżeli dziś większość społeczeństwa uważa, że biednym trzeba pomagać, to niech pomaga, ale nie poprzez państwo. Ono ma jedynie dbać o to, by z tych ludzi nie „zdzierać”, aby mieli z czego pomagać – zauważył.
Praworządność i wolność
Zdaniem prof. dr. hab. Michała Wojciechowskiego, władza państwowa powinna być sprawiedliwa i służyć obywatelom. – Najistotniejsze jest dobre, trwałe prawo i jego przestrzeganie. Sprzyja to koncepcji państwa minimum, dbającego o prawa obywateli, o uboższych. W państwie o dużych uprawnieniach rządzący są skłonni do przemocy wobec obywateli, podatkowego zdzierstwa – zaznacza.
Profesor Marek Chodakiewicz zwrócił uwagę na fałszywe przekonanie, że państwo opiekuńcze musi funkcjonować, bo musi być „sprawiedliwość społeczna”. Tymczasem pojęcie to jest wytworem demagogów, bo jaka jest różnica między sprawiedliwością a sprawiedliwością społeczną? W jego ocenie, w obecnej sytuacji najbardziej sprawiedliwym systemem jest ten, który pozwala osobie na rozwój i jest nim wolnorynkowa demokracja kapitalistyczna. Jednak ów kapitalizm „musi być ograniczony ramami chrześcijaństwa”, prawem naturalnym, inaczej „niewidzialna ręka rynku uderza w słabych”. Chodakiewicz akcentował, że państwo powinno odzwierciedlać chrześcijańskie wartości, a stąd wynika dobroczynność wobec biednych i najsłabszych.
– Jest uprawnione dyskutować o chrześcijaństwie i sprawiedliwości. Trzeba być tu bardzo ostrożnym i ostrzegam tych, co wycierają sobie gębę sprawiedliwością, bo chodzi im o to, by narzucić tyranię państwa, tyranię biurokracji państwowej, która paraliżuje wszelką działalność oraz tworzy warstwę uzależnioną od biurokratów tak, że ludzie produkcyjni, którzy potrafią zadbać o siebie i coś wytworzyć, będą musieli łożyć na uzależnionych przez biurokrację brakorobów i nieudaczników. To nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością chrześcijańską – mówił prof. Chodakiewicz.
„Dobroczynność” nieokiełznana
Z przytoczonych przez Seweryna Szwarockiego, prezesa stowarzyszenia KoLiber, danych wynika, że mamy do czynienia – szczególnie po II wojnie światowej – z postępującym wzrostem wydatków publicznych, których dominantą (nawet do 90 proc. ich struktury) są wydatki socjalne. Wydatki te rosły z 10 proc. PKB na początku XX wieku do 45-55 proc. PKB obecnie.
Ma to bezpośredni związek z rosnącymi wydatkami socjalnymi państw. Tym wzrostom sprzyjała np. rewolucja przemysłowa czy strajki pracowników. Rozrost sfery socjalnej był nie tylko sposobem na unikanie napięć, ale i metodą walki o głosy wyborców. Niestety, raz rozpoczęty socjalny maraton nie jest możliwy do zatrzymania, a każde ustępstwo w tej sferze rodzi kolejne.
Zjawisko to potęgowała globalizacja niosąca niepewność wśród ludzi oraz zmniejszające się zapotrzebowanie na pracowników w sektorze rolniczym i przemysłowym. Efektem był zwrot ku socjalistom i kolejne programy „opiekuńcze”. Opiekuńczość w tym wydaniu spowodowała kryzys demograficzny, bo z czasem bezpieczeństwo, które gwarantowała własność i rodzina, tylko na pozór przejęło państwo; rodzina stała się niepotrzebna, a potomstwo zaczęto traktować jako obciążenie.
– Skąd ta walka współczesnego państwa z rodziną? Kiedy mówimy o rodzinie, nie możemy pominąć istotnego aspektu, jakim jest władza rodzicielska. Państwo nie toleruje żadnej władzy poza tą, która z niego wypływa. Już to wystarcza do zwalczania rodziny jako zjawiska społecznego – ocenił Michalkiewicz. Jednak opiekuńczość stała się też okazją do nadużyć i miejscem żerowania na państwie socjalnym.
– Państwo opiekuńcze zajmuje się opieką, ale by to czynić, potrzebuje armii opiekunów, którzy za darmo tej opieki sprawować nie będą. Skąd zatem wziąć pieniądze? Od podopiecznych, którzy muszą zarobić i na siebie, i na swoich dobrodziejów – skwitował Michalkiewicz.
Jego zdaniem, model państwa opiekuńczego należy jak najszybciej zlikwidować, a obywatelom przywrócić władzę nad bogactwem, jakie swoją pracą wytwarzają, a z której zostali podstępnie wyzuci przez swoich samozwańczych „dobroczyńców”. Nie będzie to jednak równoznaczne z rezygnacją z dobroczynności. W ocenie Pawła Sztąberka, wiceprezesa PAFERE, dobroczynność nie musi płynąć od państwa.
– Dobroczynność prywatna pozwala biednym, mimo swego nieszczęścia, zachować cnotę pokory, w przeciwieństwie do postawy wielu klientów państwowej pomocy społecznej: „mnie się należy”. Ludziom zamożnym pozwala stać się ludźmi miłosiernymi z potrzeby serca, a nie z przymusu – zauważył. W jego ocenie, poszerzane programy socjalne, bezpłatna opieka zdrowotna i szkolnictwo są w rzeczywistości iluzją, bo społeczeństwo samo funduje sobie te dobra, często nie zdając sobie z tego sprawy. Tymczasem państwo opiekuńcze rozrasta się. Na szczeblu centralnym na 18 ministerstw 8 zajmuje się „dobroczynnością”.
Nieuzależniające formy pomocy
Profesor dr hab. Piotr Jaroszyński zwrócił uwagę na niewłaściwe używanie terminu „państwo opiekuńcze”. W jego ocenie, opisywanej postawie państwa bardziej przystoi przymiot „nadopiekuńcze”, mający negatywny wydźwięk. – Nadopiekuńczość prowadzi bowiem do sytuacji, w której człowiek nie potrafi być samodzielny – wskazał.
Takie państwo z różnych pobudek przejmuje na siebie obowiązki, które człowiek jest w stanie sam wypełnić, a nawet jeśli nie, to może skorzystać z pomocy rodziny, sąsiadów czy instytucji charytatywnych. W ten sposób wpadamy w pułapkę np. bezpłatnej opieki zdrowotnej, oferowanej przez państwo w pakiecie z aborcją, eutanazją czy sterylizacją.
Podobnie jest z edukacją, do której otrzymujemy dostęp, ale zakres nauczania jest, oględnie mówiąc, nieodpowiedni. W ocenie prof. Jaroszyńskiego, państwo nadopiekuńcze jest częścią państwa totalitarnego, które przejmuje kontrolę nad wolą i świadomością człowieka. Rozwiązaniem jest więc odwołanie się do katolicyzmu i płynących z niego nieuzależniających form pomocy.
Ksiądz profesor Piotr Bortkiewicz wskazał trzy skutki nadopiekuńczości państwa: bezrobocie, niszczenie polityki rodzinnej i wolności. – Za tymi zjawiskami stoją pewne mechanizmy, takie jak w przypadku bezrobocia alienacja, w przypadku polityki prorodzinnej pewien egoizm czy zawłaszczanie wolności. Jakie są granice? Tą granicą bardzo czytelnie naruszaną przez tak rozumianą filozofię państwa jest przede wszystkim dewastacja człowieka – zaznaczył. To zaś prowadzi do dewastacji społeczeństwa.
Rodzina i własność
W ocenie prof. Alejandra Chafuena (fundacja ATLAS), by wygrać z państwem opiekuńczym, konieczne jest zakorzenienie w nauce Kościoła, która dotyka istoty ludzkiej oraz docenia rolę rodziny. By jednak rodzina mogła funkcjonować, musi walczyć o własność prywatną, bo rodzina i własność prywatna są filarami wolnego społeczeństwa.
– Dostrzegam pewne słabości w rozwoju katolickiego nauczania w sferach pracy, nierówności, interwencji rządu. We wszystkich tych obszarach Kościół ma jednak swoje silne strony – zauważył Chafuen. To m.in. obrona pracowników przed przedmiotowym traktowaniem czy wyczulenie na skandaliczne nierówności owocujące niesprawiedliwością.
– Pogląd Kościoła na wymiar stosunków społecznych na świecie zależy w sposób ostateczny od wewnętrznej przemiany osoby ludzkiej poprzez stopniowe upodobnienie się do Chrystusa. Nauczanie Kościoła o rozwoju gospodarczym i dobrobycie zawsze będzie musiało być brane pod uwagę – dodał.
Jak zaznaczył Chafuen, Papież Benedykt XVI podkreśla, że redukcja człowieka do aspektu techniczno-ekonomicznego, przesłaniającego wymiar moralno-religijny, skutkuje poważnym zaburzeniem jego integralnego rozwoju z efektami destrukcyjnymi. – Jeśli naszym najważniejszym zadaniem jako chrześcijan jest zbawianie i uświęcenie, jako ekonomiści musimy stale udoskonalać rozumienie warunków, które umożliwiają rozwój, maksymalizują dobrobyt oraz starać się przekazywać te informacje moralistom – zaznaczył prof. Chafuen.
źródło: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/9519,toksyczna-nadopiekunczosc-panstwa.html
Prosimy o wypełnienie wszystkich pól deklaracji zgodnie z prawdą oraz odesłanie jej skanu na adres koliber@koliber.org. Następnie skontaktuje się z Państwem prezes lokalnych struktur i poinformuje, jak dokończyć proces rekrutacji i w jaki sposób zacząć z nami działać.
Potrzebujemy tylko Twojego adresu mailowego, na który będziemy wysyłać newsletter. Nie poprosimy Cię o żadne inne dane osobowe.
Bycie Sypmatykiem naszego stowarzyszenia, choć ma wiele korzyści, nie wiąże się z żadnymi opłatami czy składkami.
© 1999-2023 Stowarzyszenie Koliber, ul. Żurawia 47/49 lok. 205, 00-680 Warszawa.